Archiwa blogu

Jak być bardziej ekologicznym

O ekologii od dość dawna się mówi, ale za mało robi. W tym tekście garść propozycji (z których sporo można używać od zaraz) dla każdego, kto chce zrobić coś dla niej. Wszelkie produkty, usługi i firmy wymieniam tylko jako przykłady, nie jako kryptoreklamę – nie mam żadnego zysku z ich promocji ani sprzedaży.

  1. W miarę możliwości kupuj produkty bez opakowań i zbędnych wizualnych dodatków. Jeśli np. chcesz ciastka, poszukaj ich na wagę. Może ma je sklep sąsiedni temu, gdzie zazwyczaj robisz zakupy. Warzywa i owoce bierz niezawijane w folie i bez naklejek na skórce.
  1. Używaj tych samych kontenerów na te same produkty. Po co brać za każdym razem nowe, a zwłaszcza worki foliowe? Od lat są głosy za ograniczeniem ich w sklepach, ale dotąd mało tu wskórano. Taki worek jest jednak dosyć mocny i bez zbędnych przeciążeń, np. celowego szarpania, wypychania po brzegi, wytrzyma długo, a w razie potrzeby łatwo o nowy. Torebki mogą być też z innych materiałów, np. bawełny czy kombuchy (z niej Róża Rutkowska stworzyła nawet jadalne).

    Przykładowe produkty, które mogą mieć te same kontenery – pieczywo (niesłodkie, żeby nie sklejało ścianek, np. drożdżówki), owoce, warzywa, kasze, ale inwencja zależy tylko od ciebie. Ważne odróżniać, na co jest dany kontener, np. oznaczyć go naklejką z jakąś literą czy napisem. Warzywa i owoce, których części mogą przerwać worek foliowy, np. ogony jabłek czy pomidorów, dobrze pozbawić tychże przed włożeniem. Na kiszoną kapustę czy ogórki można używać zamykanych plastikowych pojemników lub słoików.

    Torby, w których nosisz zakupy też mogą być te same – byle dosyć wytrzymałe. Po co za każdym razem brać nowe reklamówki jeszcze wydłużając kolejkę (kasjer musi je przecież policzyć) i płacąc za nie?

  1. Nie kupuj zbędnych rzeczy, których tak naprawdę nie chcesz. Unikniesz w ten sposób wyrzucania ich, bo zwłaszcza znudziły ci się i/lub nie miałeś co z nimi zrobić – sprzedać się nie opłacało, a za darmo szkoda było oddać. W obu wypadkach byłaby za duża strata. Jeśli nie jesteś pewien, czy czegoś naprawdę chcesz, upewnij się o możliwości zwrotu tego, po czym kup, ale zachowaj paragon – jest niezbędny do zwrotu (pilnuj jego terminu), a także reklamacji.

    Nie ulegaj Czarnym Piątkom ani innym głupim sposobom promocji nadkonsumpcji. Odpowiedz sobie na pytanie, co sprawia ci większe szczęście – używać tego, co już masz i co cię cieszy czy kupować coraz więcej (bo zwłaszcza tanie) i nie używać tego (prawie) wcale?

  1. Zobacz, jak jeszcze możesz ograniczyć ilość śmieci, które produkujesz. Po wyrzuceniu znikną co prawda z twojego śmietnika, ale nie znikną od razu całkiem. Mniejszy problem jest z tymi, które ulegają biodegradacji (z czasem rozłożą się same), ale większy z tymi, które jej nie ulegają – te trzeba jeszcze odpowiednio przetworzyć, co też ma pewien wpływ na środowisko.
  1. Sortuj odpady, na ile możesz. Tak ułatwiasz ich przetworzenie.
  1. Śmieci wyrzucaj do śmietnika. To niby oczywiste, ale lepiej wspomnieć na zaś. Rów, droga, krzaki, las czy plaża to nie śmietnik. Dużo ładniej wygląda i lepszą atmosferę tworzy miejsce czyste niż brudne choćby jednym śmieciem.
  1. Zgłaszaj dzikie wysypiska odpowiednim instytucjom. Bez usunięcia niektóre śmieci mogą tam zalegać jeszcze setki lat. Jeśli po twoim zgłoszeniu dane wysypisko zostałoby nietknięte, byłby to też plus, bo wyszłoby niedbalstwo instytucji odpowiedzialnej za jego usunięcie i tę sprawę też można skierować dalej.
  1. Dodaj do auta instalację wodorotlenową (HHO), co oferuje np. ten zakład w Bielsku-Białej. Jeśli w ciągu 2 tygodni instalacja nie spełni oczekiwań klienta, dostanie zwrot pieniędzy i zapłaci 300 zł za jej demontaż. Jest to oczywiście koszt, ale za odwracalność prac. Dziś HHO pozwala na oszczędzanie paliwa kopalnego (do 50% – zależy od konkretnej instalacji i silnika) przy jednoczesnym wzroście mocy i niewykluczone, że w przyszłości zostanie powszechnym samodzielnym paliwem.

    Byłaby to dobra alternatywa dla aut spalinowych, a także elektrycznych, których obecne problemy to nadal mały zasięg, ładowanie z brudnego prądu z gniazdka i konieczność utylizacji zużytych akumulatorów. Dodać trzeba, że w ogóle samochód nie jest tworem ekologicznym, ale ułatwia życie (w pewnych zadaniach jest wręcz niezbędny), więc jeśli już to warto jeździć jak najbardziej przyjaznym środowisku.

  1. Mając dom wolnostojący zainwestuj we własny czysty prąd, wodę i/lub ogrzewanie ze źródeł odnawialnych. Zwłaszcza prądu i ciepła nie da się wiecznie pozyskiwać z węgla (i to od zewnętrznych dostawców), bo:
    1. masowo używany powoduje smog
    2. jako zasób nieodnawialny skończy się w którymś momencie
    3. w zależności od różnej sytuacji politycznej, społecznej, rynkowej i/lub pogodowej trudno oczekiwać wiecznych stabilnych dostaw z zewnątrz. W którymś momencie mogą ustać i powodem tego nie musi być np. apokalipsa czy światowa wojna jądrowa.

    Dlatego warto jak najszybciej przejść na swój zdrowszy prąd, wodę i/lub ogrzewanie – przynajmniej jako drugorzędne (awaryjne) ich źródła po tych od zewnętrznych firm. To przejście może być dużym wydatkiem na raz, ale da skutki na lata. Jest też, można powiedzieć, koniecznością dla każdego człowieka, który obok większej ekologii poważnie traktuje kwestię stabilności ww. mediów we własnym domu.

  1. Mając nieruchomość, na której zbierają się suche liście nie pal ich. Powstają z nich wtedy bardzo szkodliwe związki. Zamiast tego dawaj je do kompostownika – swojego lub cudzego – który dostarczy nawozu dużo zdrowszego niż ww. substancje. Innym sposobem jest przeznaczenie liści do biogazowni – także swojej lub cudzej – która wytworzy z nich prąd i/lub ciepło.
  1. Nie wypalaj traw. Pozwól im normalnie rosnąć, same sobie poradzą bez ognia. Ich wypalenie zresztą nic nie porządkuje, wręcz odwrotnie – bardzo bałagani, bo niszczy środowisko (czasem też mienie), smrodzi, zostawia krajobraz jak po wojnie i tworzy zbędne akcje straży ogniowej, które kosztują.
  1. Śledź ekonowinki i zacznij używać tych, które ci pasują. Rozwiązania ekologiczne powstają cały czas i warto być choć jako tako na bieżąco. Pomagają one rozwiązywać coraz to nowe problemy, które kiedyś zdawały się duże. Jako przykład podam Smart Cara – urządzenie, które w ciągu kilku godzin zamienia śmieci organiczne w naturalny nawóz. Oczywiście nikt nie zmusza do kupna, ale jakby co takie urządzenie już jest.
  1. Bądź pewien, że twoje ekowysiłki też się liczą. Nie ulegaj poczuciu, że ta planeta jest już stracona, bo tak mocno zanieczyszczana każdego dnia, że już nic nie da się z tym zrobić, że twoje wysiłki są daremne itp. Nie wiesz jednak, ilu ludzi już od jakiegoś czasu działa ekologicznie, a razem może być ich mnóstwo – dużo więcej niż sądzisz. Razem ich praca może więc dawać wspaniały efekt. Takie podejście jest do przyjęcia bardziej na przeczucie niż na widzialne dowody. 
  1. Chwal siebie za ekopostawę. Dziękuj sobie, że ją masz – jest tego jak najbardziej godna. Jeśli np. widzisz dorodne zdrowe drzewo, miej świadomość, że jest takie pośrednio lub bezpośrednio właśnie dzięki niej.
  1. Nie bądź ekoświrem na pokaz. Konsekwentne ekodziałanie i to niekoniecznie w świetle jupiterów sprawdza się dużo lepiej. Nie zawsze trzeba np. przykuwać się do drzew ku ich ratunkowi przed wycięciem, co zamiast promować ekologię spowodować może bardziej drwiny z niej.
  1. Podsuń ten tekst innym pasjonatom ekologii, których znasz. Może coś ich zainteresuje. Ekologia w czynie nadal nie jest stałym gościem głównych mediów, więc poczta pantoflowa pozostaje jednym z jej głównych kanałów.

Najtaniej nie znaczy najlepiej

Od wielu lat panuje moda na maksymalną oszczędność, wydawanie najmniej pieniędzy jak tylko się da. Karierę w tej kwestii robią takie słowa jak promocja, okazja, rabat, zniżka, obniżka czy przecena.

Produkty czy usługi, których dotyczą potrafią być mocno eksponowane. W gazetkach czy na witrynach tak mocno wizualnie, że przeoczyć je można tylko świadomie nie patrząc na nie. A w reklamach w radiu czy telewizji tak głośno (dużo głośniej niż zwykłe programy), że uniknąć ich można tylko zmieniając stację albo całkiem ściszając odbiornik.

Zaoszczędzenie tylu pieniędzy, ile tylko się da kusi i sprawia, że można być z siebie dumnym, dumnym zwłaszcza z własnej gospodarności. To właśnie dzięki niemu udaje się zachować ich więcej na inne rzeczy niż ta, którą się kupuje. Jest to pożądane szczególnie wtedy, gdy o pieniądze jest trudno.

Nie zawsze jednak najtaniej znaczy najlepiej. Często jest tak, że promocja i spółka potrafi mieć jakiś haczyk.

Mogą to być np. negatywne dla zdrowia czy środowiska skutki tańszego towaru/usługi. Przykładowo tańsze o 3 zł jedzenie może mieć konserwanty, polepszacze smaku czy sztuczne słodziki, a droższe może nie mieć tych substancji wcale lub dużo mniej. Tańsze może też być w opakowaniu z trudnego do przetworzenia materiału, a droższe bez opakowania.

Te skutki potrafią przyjść nie od razu, a po dłuższym czasie. Problemy ze zdrowiem nie nastąpią może po zjedzeniu raz czegoś z konserwantem, ale mogą po tysiącach porcji tego zjedzonych przez lata.

Trzeba także pamiętać o masowym aspekcie konsumpcji. Codziennie to nie jedna, ale miliardy ludzi na świecie używają różnych produktów i usług. Jeśli choćby tysiąc osób wyrzuci opakowanie po tańszym produkcie, powstanie kopiec śmieci trudny do przetworzenia, a co dopiero miliardy? Tu już mowa o Himalajach odpadów, które trzeba gdzieś upchać i jakoś przerobić.

Każdy produkt i usługa wpływa też w pewien sposób na zdrowie i środowisko. Dobra jakość kosztuje często więcej pieniędzy niż zła, ale zapewnia zarazem lepsze zdrowie i czystsze środowisko.

Jeśli różnica w cenie jest mała to czy warto oszczędzać dosłownie każdy grosik wybierając złą (zwłaszcza mając dosyć dużo pieniędzy na każdą produkt i usługę niezbędną do życia)?

Czy taka oszczędność zrekompensuje cenę, którą trzeba zapłacić za zepsute zdrowie czy brudne środowisko?

Czy w ogóle zły stan tych dwu da się miarodajnie przeliczyć na pieniądze?

Może być tak, że z oszczędności nici, bo naprawa zepsutego zdrowia (o ile da się je jeszcze naprawić) czy oczyszczenie brudnego środowiska (o ile da się je jeszcze oczyścić) także kosztuje. Nawet więcej niż udało się pozornie odłożyć, a wtedy jest strata – efekt przeciwny do zamierzonego. A jeśli na tę naprawę czy oczyszczenie jest już za późno, wówczas już żadna oszczędność nie jest rekompensatą.

Warto zatem oszczędzać z głową – na właściwych rzeczach i we właściwym stopniu. Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze i ich oszczędność nie powinna odbywać się kosztem zdrowia, środowiska czy innych sfer, które też są ważne w życiu.